Insta

Instagram

Masovian Voivodeship, Poland.


Gdzieś pomiędzy Drohiczynem a Siedlcami, końcówka długiego na 150km dnia. Najpierw wyłonił się kombajn. Poczułem zapach świerzego zdjęcia w powietrzu. Otarłem pot czołooczny i sięgnąłem do kieszeni po aparat. Pozdrowiłem modeli, upewniając się że nie mają nic przeciwko rowerzyście-paparazzi. Grabie pozostały w pionie i co najmniej dwa uśmiechy wystąpiły. Git. Spust raz, dwa, trzy. Krótka wymiana słów, na zdania nie było czasu.
Nawet nie zwolniłem, nie miałem już siły żeby się na nowo rozpędzać. Rower w tym momencie ważył jakieś dwie może osiem ton.
Krótka pozytywna interakcja dodała mi jednak energii do dalszej jazdy. Więcej niż dała by jakakolwiek skrzydlata chemia. Od tej pory miałem już tylko z górki i z wiatrem.
W takich oto okolicznościach podróżniczo-rolnych powstało moje ulubione zdjęcie. Wcześniej nawet nie miałem ulubionego.